Jestem ukraińskim żołnierzem. Kiedy Rosja napadła na nasz kraj, sam poszedłem walczyć. Poszedłem, bo zaatakowano moją ojczyznę. Nie mogłem siedzieć w domu i bezmyślnie patrzeć na to wszystko. Może ciężko w to uwierzyć, ale zrobiłem to też dla innych. Mam żonę i dwoje dzieci i często o nich myślę. Nie mam siedmiu żyć, wojna przecież to nie gra komputerowa. Widziałem śmierć wielu kolegów, widziałem rozpacz rodzin – ale nie mamy wyjścia. Jeżeli zginę, to dla mojej rodziny, żeby żyła w wolnej Ukrainie.
Jestem człowiekiem wierzącym. To, że mogę opowiedzieć moją historię, to dlatego, że Bóg czuwa nade mną. Ocalił mnie, choć mogłem już nieraz zginąć. Największym dowodem na to, jak bardzo się mną opiekuje, jest ten modlitewnik.
Od kiedy go dostałem, zawsze był ze mną, nosiłem go w kieszeni na piersi. W październiku 2017 roku szliśmy na akcję. Było wiadomo, że nie będzie łatwo – tyle mogę powiedzieć. Pakowałem sprzęt: naboje, środki opatrunkowe itd. Chciałem mieć wszystko pod ręką. Książeczkę przełożyłem do plecaka. Niespecjalnie nad tym myślałem, po prostu ją wrzuciłem i poszliśmy. Nie było łatwo: byliśmy pod mocnym ostrzałem, snajperzy nie dawali nam spokoju. Dwóch naszych zostało ciężko rannych, musieliśmy ich wynieść. Szedłem jako przedostatni. W pewnym momencie poczułem uderzenie w plecy, ale nie jakieś potworne. Myślałem, że kolega mnie uderzył kolbą od karabinu. Uderzenie było jednak na tyle silne, że się przewróciłem. Kolega zaczął się śmiać. Ogarnąłem się i poszedłem dalej. Po przyjściu do obozu zrzuciłem z siebie wszystko. Wtedy kolega powiedział, że mam dziurę w plecaku. Popatrzyłem i zrobiło mi się gorąco. Zacząłem wszystko wyjmować. Znalazłem książeczkę, w którą wbita była kula. Nie miałem prawa przeżyć, gdyby nie ona – to była kula snajperska. Powinienem był zginąć… Rozpłakałem się.
Zrozumiałem, że mam darowane życie. Jeżeli miałem dotąd jakieś wątpliwości co do istnienia Boga, to one zniknęły. Przecież to Bóg mnie uratował. Postanowiłem, że ten modlitewnik musi się znaleźć w kościele. Chciałem go ofiarować jako podziękowanie za ocalenie życia. W środku jest obrazek Matki Bożej. Ona też mnie uratowała…
W modlitewniku przebitym kulą snajperską znajduje się obrazek Matki Bożej z Fatimy rozmawiającej z dziećmi. 12 lutego 2021 roku modlitewnik ten został złożony u stóp Maryi w sanktuarium Matki Bożej Saletyńskiej w Łanowicach jako wotum wdzięczności za uratowanie życia.
……………………………..
Wielu spośród Was pyta, jak może pomóc Ukrainie. Zapraszamy na naszą stronę www.misje.saletyni.pl/pomoc-dla-ukrainy, na której dostępne są wszystkie niezbędne informacje.